W numerze

LUDZIE UWIELBIAJĄ ZWIERZĘTA. Nigdzie nie jest to tak oczywiste jak w National Geographic, gdzie zdjęcia zwierząt należą do najbardziej lubianych przez naszych obserwatorów na Instagramie, historie o zwierzętach napędzają ruch na naszej stronie, a ich fotografie ukazują się na łamach naszego magazynu. 

Ale ta miłość ludzi do zwierząt często może prowadzić, nieświadomie, do krzywdzenia ich. Wysłaliśmy więc reporterkę Natashę Daly i fotografkę Kirsten Luce w podróż dookoła świata, aby zbadały, jak wygląda życie zwierząt w niewoli, gdy już robiący sobie z nimi selfie turyści wrócą do domu. To, co odkryły, wielu czytelnikom złamie serce. W przypadku licznych atrakcji zapewnianych przez pozbawionych skrupułów organizatorów wycieczek turyści nie mają pojęcia, że zwierzęta, z którymi radośnie wchodzą w interakcje, są bezwzględnie wykorzystywane. - Nie wiedzą, że słonie pokornie wykonują sztuczki i wożą ludzi tylko dlatego, że zostały brutalnie złamane za młodu - mówi Daly. - Albo że amazońskie leniwce zabrane nielegalnie z puszczy często umierają w ciągu kilku tygodni po zamknięciu w niewoli.

Jeszcze bardziej szokujące jest odkrycie, że niektóre słonie w "ekologicznym" kurorcie w Tajlandii - gdzie klienci widzą wolne zwierzęta wędrujące po posiadłości - są tymi samymi słoniami, które w innej atrakcji, zaledwie kilka kilometrów dalej, wożą turystów i robią sztuczki, często szturchane metalowym hakiem. 

Turystyka związana z dziką przyrodą nie jest niczym nowym, ale dziś napędzają ją media społecznościowe. Któż z nas nie chciałby przytulić małego tygrysa i uwiecznić tego na zdjęciu? To znaczy chciałby, dopóki nie pozna rzeczywistości i nie dowie się, że młode są zabierane matkom kilka dni po urodzeniu, więc samice mogą zostać szybko ponownie zapłodnione. I nikt nie wie, co dzieje się z tymi cennymi tygrysami, kiedy staną się niesfornymi nastolatkami. Jak wynika z naszych raportów, zbyt często branża ta korzysta z miłości ludzi do zwierząt, wykorzystując je dla zysku od chwili ich narodzin aż do śmierci. Mamy nadzieję, że dzięki naszym opowieściom i ciągłemu raportowaniu naszych strażników dzikiej przyrody ta ważna kwestia przyciągnie uwagę, na którą zasługuje. 

Dziękujemy, że czytasz National Geographic.