altmarius

cultură şi spiritualitate

40 lat temu Amerykanie ewakuowali z Polski płk. Ryszarda Kuklińskiego


AKTUALIZACJA: 08.11.2021, PUBLIKACJA: 07.11.2021 Wia
Płk Ryszard Kukliński (stoi) na posiedzeniu ministrów obrony państw stron Układu Warszawskiego. 12.1979. Fot. PAP/CAF/ReprodukcjaPłk Ryszard Kukliński (stoi) na posiedzeniu ministrów obrony państw stron Układu Warszawskiego. 12.1979. Fot. PAP/CAF/Reprodukcja

40 lat temu, 7 listopada 1981 r., amerykańskie służby specjalne ewakuowały z Warszawy płk. Ryszarda Kuklińskiego. Przekazane przez niego informacje miały ogromne znaczenie dla losów zimnej wojny.

„Złoty chłopak, którego nie było wcześniej ani nie będzie później” – napisał o Kuklińskim gen. Wojciech Jaruzelski. W czasie gdy Kukliński pracował w Sztabie Generalnym WP, Jaruzelski postrzegał go jako jednego z najzdolniejszych oficerów. Jego zalety dostrzeżono już w 1950 r., gdy we Wrocławiu ukończył Oficerską Szkołę Piechoty. „Oblicze polityczne skrystalizowane. Jest całkowicie oddany sprawie budownictwa socjalistycznego i rozwijaniu przyjaznych stosunków ze Związkiem Radzieckim” – pisano w opinii o młodym chorążym. Podkreślano również jego aktywność w partii, ambicję i „sumienne przestrzeganie tajemnicy państwowej”.

Wyjątkowe zadanie

W 1963 r. Kukliński rozpoczął służbę sztabową w Warszawie. Doszedł do stanowiska zastępcy szefa zarządu operacyjnego i szefa oddziału planowania strategiczno-obronnego. Pełnił faktycznie funkcję sekretarza delegacji polskiej na spotkaniach przedstawicieli państw-członków Układu Warszawskiego. „Latami przyklejałem na wielkich sztabowych mapach symbole grzyba atomowego: niebieskie tam, gdzie uderzenia miały paść z Zachodu, czerwone tu, gdzie miały paść nasze. To było moje wyjątkowe zadanie. Inni dbali o mundury, o buty, o kiełbasę, o naprawę czołgów. A ja nie mogłem nie myśleć, co te grzybki oznaczają” – wspominał płk Kukliński w rozmowie z Marią Nurowską opublikowaną w książce „Mój przyjaciel zdrajca”.

William Casey, dyrektor CIA, powiedział po zakończeniu misji Kuklińskiego, że w ciągu wcześniejszych 40 lat nikt nie zaszkodził komunizmowi tak jak on.

W 1967 r. ppłk Ryszard Kukliński po raz pierwszy zetknął się z rzeczywistymi skutkami nowoczesnej wojny toczonej przez dwa wrogie obozy geopolityczne. Wyjechał do Wietnamu jako członek Międzynarodowej Komisji Nadzoru i Kontroli. Automatycznie stał się oficerem Zarządu II Sztabu Generalnego. Przed wyjazdem przeszedł szkolenie wywiadowcze, które okazało się bezcenne dla jego późniejszych losów. Po latach opisywał okrucieństwo tej wojny oraz cynizm strony, którą miał reprezentować. „W czasie ofensywy Tết, kiedy regularna dywizja północno-wietnamska zaatakowała Sajgon i mieliśmy dowody, że w okrutny sposób mordowana jest ludność cywilna, nie miałem prawa pojechać na inspekcję. Bo gdybym pojechał i napisał w raporcie prawdę, następnego dnia odesłano by mnie do domu, a ja wtedy nie byłem jeszcze gotowy na rozpoczęcie własnej wojny z systemem” – wspominał po latach.

CZYTAJ TAKŻE 22.04.1999. Ryszard Kukliński prezentuje pamiątkową replikę polskiej szabli ułańskiej z 1920 roku, otrzymaną od premiera Jerzego Buzka, który przebywał z wizytą w USA. Fot. PAP. R. Pietruszka

J. Łada: gen. Ryszard Kukliński uważał, że żołnierz polski nie może być najemnikiem

Tuż po powrocie do kraju uczestniczył w pracach sztabowych nad planem agresji na Czechosłowację latem 1968 r. Był zszokowany nie tylko planami ataku, ale również oznaczeniem na mapach jednostek czechosłowackich kolorem niebieskim, tak jak sił NATO. Od bezpośredniego udziału w ataku wykręcił się zmyśloną chorobą żony. W kolejnych miesiącach spędził wiele czasu na rozmowach z szefem Sztabu Generalnego WP gen. Bolesławem Chochą, który jednoznacznie określał ewentualną wojnę z NATO jako rzeź, w której Polacy byliby tylko mięsem armatnim. Po grudniu 1970 r. Chocha został usunięty ze stanowiska. Powodem była niechęć Jaruzelskiego wynikająca m.in. z wiedzy Chochy na temat grudnia 1970 r. i odpowiedzialności za śmierć robotników. Kukliński stopniowo dojrzewał do podjęcia decyzji, na którą nie był gotowy po powrocie z Sajgonu.

Jack Strong

Jedną z pasji Kuklińskiego było żeglarstwo. W 1969 r. współtworzył klub „Atol” przy Sztabie Generalnym. Wywiad wojskowy natychmiast postanowił wykorzystać działalność sportową do prowadzenia rozpoznania przyszłego teatru wojny z NATO. Podczas rejsów załogi jachtów miały odwiedzać porty w północnych Niemczech i Danii. To tamtędy miała przebiegać, planowana m.in. przez Kuklińskiego, ofensywa Frontu Polskiego na Danię. Przed każdym rejsem Kukliński udzielał instrukcji dotyczących zachowania w wypadku kontaktu z wywiadem jednego z krajów NATO. Atmosfera w czasie rejsów była jednak bardzo luźna i nie w pełni przestrzegano wskazówek Wojskowej Służby Wewnętrznej. Kukliński nie miał więc większych problemów w znalezieniu okazji do nawiązania kontaktu z wywiadem amerykańskim.

W czasie jednego ze spotkań z Janem Pawłem II Casey nieopatrznie stwierdził, że posiada informatora na szczycie Sztabu Generalnego WP. Przy rozmowie obecny był ks. Januariusz Bolonek z Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej. Okazał się także współpracownikiem wywiadu PRL.

11 sierpnia 1972 r. w trakcie pobytu w porcie w Wilhelmshaven wysłał list do niemieckiej ambasady w Bonn. Celowo łamaną, niepoprawną angielszczyzną napisał, że jest oficerem jednego z krajów komunistycznych, oraz wymienił terminy możliwego spotkania w Amsterdamie i Ostendzie. Zapowiedział, że w Amsterdamie skontaktuje się z tamtejszym attachatem USA. Tam doszło do pierwszego spotkania Kuklińskiego z oficerami CIA. „My, Polacy, w następstwie podziału świata na dwa obozy znaleźliśmy się w strefie wpływów sowieckich. Nie był to jednak nasz wybór. Nie chcemy uczestniczyć w wojnie przeciwko NATO, przeciwko Zachodowi. Pragniemy wycofania się Polski z Układu Warszawskiego” – powiedział podczas pierwszego spotkania. W ciągu kilku kolejnych tygodni ustalono, że Kukliński pod kryptonimem Jack Strong bez wynagrodzenia będzie przekazywał CIA bezcenne dane dotyczące strategii Układu Warszawskiego. W grudniu 1972 r. CIA otrzymało 600 stron dokumentów. Z amerykańskiej ambasady trafiły do siedziby agencji w Langley. Tam zostały ocenione jako niezwykle przydatne. William Casey, dyrektor CIA, powiedział po zakończeniu misji Kuklińskiego, że w ciągu wcześniejszych 40 lat nikt nie zaszkodził komunizmowi tak jak on.

CZYTAJ TAKŻE Prezentacja oryginalnych dokumentów gen. Ryszarda Kuklińskiego m.in. korespondencji dotyczącej tajemnic Układu Warszawskiego, przekazanych do konserwacji w Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Fot. PAP/Paweł Supernak

Do Archiwum Akt Nowych przekazano do konserwacji dokumenty gen. Ryszarda Kuklińskiego

Pod koniec 1972 r. Kukliński został awansowany do stopnia pułkownika. Piął się również w hierarchii Sztabu Generalnego WP. W tym czasie zaprzyjaźnił się z nowym szefem Zarządu II gen. Czesławem Kiszczakiem. Dowodem zaufania przełożonych był wyjazd na dwumiesięczny kurs w Akademii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRS w Moskwie w lutym 1975 r. Nie miał tam dostępu do jakichkolwiek istotnych dokumentów, ale dzięki jego podróży CIA otrzymała wgląd w wypowiedzi sowieckich generałów. „Nie użyjemy broni jądrowej jako pierwsi. Jeśli pierwszy użyje jej Zachód – bez względu na rodzaj – czy to min czy pojedynczej głowicy, nasza odpowiedź będzie tylko jedna – globalna” – zauważył jeden z nich w wypowiedzi zanotowanej przez Kuklińskiego.

W 1980 r. Kukliński otrzymał od CIA „Iskrę” – urządzenie wielkości współczesnego smartfonu do radiowego przesyłania informacji do amerykańskiej ambasady. Ten cud technologii wojskowej tego okresu okazał się bardzo istotny w najtrudniejszym dla Kuklińskiego okresie jego współpracy. Od sierpnia 1980 r. dla Kuklińskiego było jasne, że Jaruzelski i jego otoczenie są jedynymi gwarantami podporządkowania PRL Moskwie. Dokumenty, do których miał dostęp, wskazywały na realizowanie przez Kreml scenariusza siłowego stłumienia solidarnościowej „kontrrewolucji”. Wkroczenie do Polski miało odbyć się pod pozorem gigantycznych manewrów Układu Warszawskiego. W raporcie przekazanym CIA Kukliński napisał, że część dowódców WP, m.in. gen. Florian Siwicki, próbowała przeciwstawić się tym planom, „jednak ten przeraźliwie roztrzęsiony sługus Moskwy [Jaruzelski – przyp. red.] nawet nie dopuścił dyskusji na ten temat”. Kukliński dodawał, że większość oficerów WP była pogodzonych z wkroczeniem sowietów, a część zakładała, że już „sama ich obecność może uciszyć naród”. Informacje Jacka Stronga zostały przekazane do Waszyngtonu, a stamtąd do najważniejszych stolic Europy Zachodniej. W kolejnych miesiącach Kukliński pracował nad analizami dotyczącymi możliwości wprowadzenia stanu wojennego, który od końca 1980 r. stawał się scenariuszem wydarzeń znacznie bardziej prawdopodobnym niż inwazja wojsk Układu Warszawskiego.

W 1994 r. zginęli w Stanach Zjednoczonych dwaj synowie Kuklińskiego. Okoliczności ich śmierci nie zostały wyjaśnione. Pojawiły się opinie, że mogła być to zemsta sowiecka na pułkowniku. W tym samym roku Kuklińskiego przyjął papież Jan Paweł II. Pułkownik nazwał to spotkanie „paliwem na resztę życia”.

Zaginiona rodzina

Kryzys systemu komunistycznego w PRL skłonił wielu jego funkcjonariuszy do ucieczki na Zachód. Miedzy sierpniem 1980 a marcem 1982 r. z placówek dyplomatycznych PRL uciekło 49 osób. 240 nie wróciło z różnego rodzaju delegacji. W czerwcu 1981 r. wraz z rodziną wyjechał do Wiednia kpt. Jerzy Sumiński. Tam przekazał CIA kluczowe informacje na temat WSW i Zarządu II. Wcześniej do Wiednia wyjechały jego żona i córka. Był jednym z najbardziej zaufanych ludzi Czesława Kiszczaka. We wrześniu na Zachodzie dołączył do Sumińskiego kolejny oficer wywiad wojskowego, płk. Włodzimierz Ostaszewicz. Był sąsiadem Kuklińskiego. CIA poinformowało Kuklińskiego, że ucieczka Ostaszewicza nie zwiększa ryzyka „wpadki”.

CZYTAJ TAKŻE Sławomir Cenckiewicz. Fot. PAP/M. Obara

Dr hab. Sławomir Cenckiewicz: płk Kukliński był bohaterem, pierwszym oficerem polskim w NATO

W październiku 1981 r. dyrektor CIA William Casey po raz kolejny spotkał się z papieżem Janem Pawłem II. Jego potajemne wizyty w Watykanie rozpoczęły się jeszcze przed zamachem z 13 maja 1981 r. W obliczu wydarzeń w Polsce Stolica Apostolska rozpoczęła „współpracę wywiadowczą” z USA. W czasie jednego ze spotkań z Janem Pawłem II Casey nieopatrznie stwierdził, że posiada informatora na szczycie Sztabu Generalnego WP. Przy rozmowie obecny był ks. Januariusz Bolonek z Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej. Okazał się także współpracownikiem wywiadu PRL. Do informacji, o których mówił Casey, miało dostęp ośmiu oficerów Sztabu Generalnego WP, wśród nich Kukliński. Odtąd ryzyko dekonspiracji najważniejszego współpracownika CIA było ogromne.

2 listopada 1981 r. Kukliński wraz z pozostałymi został wezwany na naradę prowadzoną przez zastępcę szefa Sztabu Generalnego WP gen. Jerzego Skalskiego. Na początek powiedział oficerom, że wprowadzenie stanu wojennego jest pewne. Kolejna informacja wywarła na Kuklińskim gigantyczne wrażenie. „Skalski powiedział – z Rzymu wiadomo, że ostatnia wersja planów stanu wojennego jest w rękach amerykańskich. […] Kiedy mówił tę drugą wiadomość, jego wzrok był wbity we mnie. […] W tej chwili wyglądało na to, że on wie, że to ja zrobiłem” – zeznawał Kukliński w trakcie przesłuchania przez polskich prokuratorów w 1997 r. W ciągu kolejnych minut rozważał „poddanie się”. Powstrzymała go wypowiedź Skalskiego, który stwierdził, że zajmie się tym Wojskowa Służba Wewnętrzna. Zdaniem prof. Sławomira Cenckiewicza, autora książki „Atomowy szpieg”, o postawie Skalskiego zadecydowała jego pogarda wobec MSW, które, jak przypuszczał, chciało skompromitować armię, wysuwając tezę o amerykańskim szpiegu w najwyższym dowództwie.

Tego samego dnia Kukliński poinformował żonę o swojej współpracy z CIA. Za jej radą natychmiast przekazał „Iskrą” pilną depeszę o konieczności natychmiastowej ewakuacji. Z amerykańskiej ambasady informacja trafiła do centrali CIA w Langley. Kluczową rolę w operacji miali odegrać oficer CIA Sue Ann Burggraff oraz Thomas A. Ryan, szef placówki CIA w Warszawie. Warunki do przeprowadzenia ewakuacji były bardzo trudne, ponieważ kontrwywiad zwiększył intensywność inwigilacji amerykańskich dyplomatów. Udało im się jednak zmylić tropy SB. W ciągu kilku kolejnych dni bez celu przemieszczali się po Warszawie, organizowali fikcyjne spotkania i wykonywali dziesiątki telefonów. Akcję dezinformacyjną prowadzili również Kuklińscy. Żona pułkownika mówiła znajomym, że w sobotę 7 listopada wybierają się do jej chorej matki mieszkającej w okolicach Wałbrzycha.

Ewakuacja okazała się możliwa dopiero wieczorem 7 listopada. Szczegóły akcji do dziś nie są znane. Prawdopodobnie rodzina Kuklińskich została ewakuowana z umówionego miejsca przy ulicy Syreny na warszawskiej Woli. O 22.43 znaleźli się na terenie ambasady USA. Około 23:00 wyjechali w kierunku granicy zachodniej. Po niecałych 13 godzinach podróży Kuklińscy i ich opiekunowie z CIA odpoczywali na terenie amerykańskiej bazy w Berlinie Zachodnim. Dopiero w poniedziałek 9 listopada rozpoczęto poszukiwania „zaginionej” rodziny. Wieczorem tego dnia było jasne, że wywiad jednego z krajów zachodnich ewakuował ich na zachód.

„Jako Polak i żołnierz poczytuję sobie za honor to, że mogłem uczestniczyć w jednej z największych operacji antysowieckich dla obrony honoru i godności świata”.

Po przybyciu do Stanów Zjednoczonych Kukliński został ekspertem Departamentu Obrony i Departamentu Stanu. Otrzymał stopień pułkownika armii amerykańskiej i wysokie odznaczenie CIA. W 1994 r. zginęli w Stanach Zjednoczonych dwaj synowie Kuklińskiego. Okoliczności ich śmierci nie zostały wyjaśnione. Pojawiły się opinie, że mogła być to zemsta sowiecka na pułkowniku. W tym samym roku Kuklińskiego przyjął papież Jan Paweł II. Pułkownik nazwał to spotkanie „paliwem na resztę życia”.

Cześć i honor

„Gdyby mi ustawiono w szeregu wszystkich oficerów Sztabu Generalnego i powiedziano, że jeden z nich jest amerykańskim agentem, to Kuklińskiego wyeliminowałbym z podejrzeń jako jednego z pierwszych” – mówił po latach Czesław Kiszczak. Jeszcze bardziej zszokowany był Wojciech Jaruzelski. Po 1989 r. był on głównym głosem części opinii publicznej i elit systemu komunistycznych, które uznawały Kuklińskiego za zdrajcę PRL. „Jeśli przywróci się cześć, honor i uniewinni Kuklińskiego, to znaczy, że my nie mamy czci honoru i że to my jesteśmy winni” – argumentował.

CZYTAJ TAKŻE Ryszard Kukliński. Fot. PAP/R. Pietruszka

90 lat temu urodził się Ryszard Kukliński

Działania środowisk antykomunistycznych przyniosły efekty dopiero w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. W 1995 r. Izba Wojskowa Sądu Najwyższego uchyliła wyrok ciążący na Kuklińskim. W tym samym roku podjęto ponowne śledztwo w jego sprawie. Zostało umorzone przez prokuraturę wojskową w 1997 r. Składane przy tej okazji zeznania można uznać za swoisty testament ideowy: „Jako Polak i żołnierz poczytuję sobie za honor to, że mogłem uczestniczyć w jednej z największych operacji antysowieckich dla obrony honoru i godności świata”.

Kukliński odwiedził Polskę w 1998 r. Wygłosił wówczas w Sejmie przemówienie do posłów i senatorów. Otrzymał honorową szablę oficerską od premiera Jerzego Buzka. Otrzymał też kilka tytułów honorowych, w tym honorowe obywatelstwo Krakowa i Gdańska, a także tytuł Honorowego Górnika od załogi kopalni „Wujek”. Spotkał się z umierającym Zbigniewem Herbertem, który najdłużej występował o jego uniewinnienie i rehabilitację.

Ryszard Kukliński zmarł 11 lutego 2004 r. w Tampie na Florydzie. Ceremonia żałobna odbyła się na amerykańskim cmentarzu narodowym Arlington. Pochowany został w Alei Zasłużonych na cmentarzu wojskowym na Powązkach. W 2016 r. prezydent Andrzej Duda mianował pośmiertnie płk. Ryszarda Kuklińskiego na stopień generała brygady.(PAP)

Autor: Michał Szukała

szuk/ skp /

  • Walka o niepodległość 1914-1918

    105 lat temu ogłoszono tzw. akt 5 listopada

    AKTUALIZACJA: 07.11.2021, PUBLIKACJA: 05.11.2021 Wiadomości , Artykuły historyczne
    Plac Zamkowy - uroczyste proklamowanie powstania Królestwa Polskiego, ogłoszone przez generalnego gubernatora Warszawy von Beselera. Warszawa, 05.11.1916. Fot. PAP/Reprodukcja/Archiwum/M. LeśniewskiPlac Zamkowy - uroczyste proklamowanie powstania Królestwa Polskiego, ogłoszone przez generalnego gubernatora Warszawy von Beselera. Warszawa, 05.11.1916. Fot. PAP/Reprodukcja/Archiwum/M. Leśniewski

    105 lat temu, 5 listopada 1916 r., ogłoszono odezwę władców Państw Centralnych, która zapowiadała odbudowę państwa polskiego. Pełen ogólników akt 5 listopada został sceptycznie przyjęty przez polską opinię publiczną, ale stanowił jeden z przełomów w procesie odzyskiwania niepodległości.

    Jesienią 1915 r., tuż po zajęciu bez walki Warszawy oraz większości ziem dawnego Królestwa Polskiego, niemieckie władze okupacyjne po długich negocjacjach z przedstawicielami polskiej elity intelektualnej i politycznej zdecydowały się na „koncesje” mogące zjednać Polaków do wizji politycznej Berlina i Wiednia. 15 listopada 1915 r. w obecności niemieckiego gubernatora Warszawy gen. Hansa von Beselera zainaugurowano rok akademicki na odrodzonym Uniwersytecie Warszawskim. 3 maja 1916 r., w 125. rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja, ulicami stolicy przeszła gigantyczna manifestacja patriotyczna. Była to pierwsza legalna uroczystość tego rodzaju od upadku Powstania Listopadowego. W sierpniu pod murami Cytadeli odsłonięto kamień i krzyż upamiętniające Romualda Traugutta i pozostałych członków Rządu Narodowego. Za pozwoleniem władz niemieckich burzono rosyjskie pomniki i zmieniano nazwy ulic. W teatrach wystawiano dramaty zakazane pod panowaniem rosyjskim, m.in. „Noc listopadową” Stanisława Wyspiańskiego. Każdy spektakl poprzedzało odśpiewanie „Boże, coś Polskę”.

    1 grudnia do Warszawy wkroczyły Legiony Polskie. Miały to być potwierdzenie realizacji zamiaru powołania armii polskiej i kolejna manifestacja mająca zjednać mieszkańców miasta i całego Królestwa Polskiego do idei współpracy z Niemcami. Mimo że legioniści byli pierwszą od 85 lat polską formacją wojskową defilującą na ulicach Warszawy, to nie wzbudzili spodziewanego entuzjazmu. Dominowały obojętność lub ostrożne zaciekawienie. „Coś chwytało za gardło i oczy przesłaniało chmurą. Czyli to przeszłość zmartwychwstaje i błyska, aby znów zgasnąć, czyli to zwiastuny wolności, ci nasi spod innego znaku, niegdyś tak potępieni” – zapisała Maria Lubomirska, żona prezydenta stolicy, księcia Zdzisława Lubomirskiego.

    CZYTAJ TAKŻE
    Legioniści w okopach na pozycjach strzeleckich na froncie wschodnim nad Styrem - pozycje pod Kostiuchnówką. Źródło: NAC

    103 lata temu zakończyła się bitwa pod Kostiuchnówką

    Kolejny rok okazał się przełomowy dla postrzegania Legionów przez niemieckich oficerów i polityków. Bohaterstwo legionistów w walkach pod Kostiuchnówką i nad Styrem skłaniało niemieckich dowódców do wzięcia pod uwagę większego zaangażowania Polaków w wysiłek wojenny. „Polak to dobry żołnierz. Gdy Austria zawodzi, my musimy postarać się o nowe siły [...] Trzeba zrobić Wielkie Księstwo Polskie z Warszawą i Lublinem, a następnie armię polską pod niemieckim dowództwem” – miał stwierdzić gen. Erich Ludendorff, jeden z najważniejszych strategów w niemieckim sztabie generalnym. Mimo coraz częstszego pojawiania się takich głosów Berlin i Wiedeń wciąż wyczekiwały z podjęciem wiążących je decyzji politycznych. Nie ufano byłemu socjaliście – Józefowi Piłsudskiemu – który nie krył, że rozbudowywana przez niego Polska Organizacja Wojskowa może zostać wykorzystana w działaniach przeciwko okupantom. Piłsudski zdawał sobie sprawę, że dominacja Państw Centralnych wyklucza możliwość odbudowy w pełni niepodległego państwa polskiego, ale zamierzał w pełni wykorzystać pogarszającą się sytuację swoich „sojuszników” w prowadzonej przez siebie grze politycznej.

    W październiku 1916 r. w Berlinie i Wiedniu gościli przedstawiciele polskich stronnictw politycznych skłonnych do współpracy przy stworzeniu instytucji przyszłego państwa. Kilka dni później w głównej kwaterze cesarza Wilhelma II w Pszczynie rozmawiali przedstawiciele obu mocarstw okupacyjnych. Tam podjęto decyzję o niemal natychmiastowym ogłoszeniu deklaracji przywrócenia Królestwa Polskiego. Z punktu widzenia Berlina był to pierwszy krok do realizacji formułowanej przez część niemieckich geopolityków już przed wybuchem I wojny światowej, idei stworzenia w Europie Środkowej i Wschodniej systemu państw klientelnych w pełni podporządkowanych gospodarczo i politycznie Rzeszy i Austo-Węgrom.

    5 listopada 1916 r., w stolicach obu Generalnych Gubernatorstw (lubelskiego i warszawskiego), uroczyście ogłoszono przygotowany akt. „Przejęci niezłomną ufnością w ostateczne zwycięstwo ich broni i życzeniem powodowani, by ziemie polskie, przez waleczne ich wojska ciężkimi ofiarami panowaniu rosyjskiemu wydarte, do szczęśliwej wywieść przyszłości, Jego Cesarska i Królewska Mość, Cesarz Austrii i Apostolski Król Węgier oraz Jego Cesarska Mość, Cesarz Niemiecki, ułożyli się , by z ziem tych utworzyć państwo samodzielne z dziedziczną monarchią i konstytucyjnym ustrojem” – głosił dokument. W kolejnym fragmencie podkreślano, że przyszłe granice państwa zostaną określone w przyszłości. Zapowiadano, że Królestwo Polskie będzie rozwijało się w rękojmi z potężnymi mocarstwami sąsiednimi, które „z nadzieją ujrzą u swych granic wschodnich wskrzeszenie i rozkwit wolnego , szczęśliwego i własnym narodowym życiem cieszącego się państwa”. Jednocześnie z aktem 5 listopada ogłoszono tzw. wyodrębnienie Galicji, czyli nadanie jej jeszcze szerszego zakresu autonomii. Miało to zapobiec jej oderwaniu od Austro-Węgier. Pośrednio przesądzało to przyszły kształt przyszłego państwa. Z punktu widzenia Berlina wykluczone było także przyłączenie do Królestwa Polskiego ziem zaboru pruskiego. Niewiele wskazywało także na możliwość istotnego powiększenia terytorium przyszłego państwa kosztem Rosji.

    „Niemiecka orkiestra wojskowa, niewidoczna w kącie sali, zagrała +Boże, coś Polskę+ i +Jeszcze Polska nie zginęła+. Nas Polaków ściskało za gardło dziwne uczucie. Byliśmy świadkami aktu wielkiej wagi, pierwszego etapu ku wolności. Zwracano nam część ojcowizny – jakże skromną! – a i to pod kuratelą, która mogła stać się niebezpieczniejsza od dotychczasowego jarzma. Wszystko razem – owa historyczna sala, tłum polskich notablów, krzyżackie butne postaci najeźdźców, ukochane pieśni narodowe, trąbione przez żołdaków niemieckich, czy to nie był koszmarny sen, krwawe szyderstwo z naszych marzeń o wolnej, zjednoczonej Polsce?” – zapisał publicysta i pisarz Stefan Krzywoszewski, który obserwował uroczystość na Zamku Królewskim w Warszawie. Entuzjazm z „odzyskania niepodległości” wydawał się towarzyszyć tylko poddanej cenzurze prasie. Zdecydowana większość opinii publicznej pozostała obojętna.

    CZYTAJ TAKŻE
    Sztab oficerów legionowych z komendantem Józefem Piłsudskim. Kielce, sierpień 1914 r. Fot. NAC

    Legiony Polskie - pierwsza polska formacja wojskowa XX w.

    Nastroje Polaków w Królestwie Polskim doskonale diagnozował gubernator Beseler. „Mój Boże, jak ci ludzie są podejrzliwi! Ale trudno się temu dziwić po stuletniej niewoli” – zapisał, tłumacząc swoje stosunki z polskimi politykami. W prywatnych rozmowach z Polakami dodawał: „Wszyscy jesteście poetami”. Wyrażał w ten sposób swój dystans wobec polskiego romantyzmu i rzekomego braku umiejętności skutecznego zarządzania państwem. Świadectwem jego prawdziwych intencji była wygłoszona 12 listopada deklaracja, że powołana niebawem armia polska będzie przyłączona „do wojska niemieckiego pod względem naczelnego kierownictwa i ustosunkowania prawnego”. Mimo to był krytykowany za rzekome „ustępstwa” przez jednoznacznie wrogich Polsce polityków niemieckich.

    Akt był zaskoczeniem dla państw ententy. U progu wojny żadne z nich nie zakładało odbudowy państwa polskiego. W stolicach zachodniej Europy uznawano nadanie ziemiom polskim pod władaniem Rosji szerokiej autonomii kulturalnej i samorządowej za „cel maksimum”. Przed wybuchem rewolucji car Mikołaj II wydał odezwę, która była powtórzeniem orędzia naczelnego wodza, księcia Mikołaja Mikołajewicza z sierpnia 1914 r.: celem Petersburga było „zjednoczenie ziem polskich” pod berłem cara. Podobne stanowisko zajmował Londyn i Paryż. Akt 5 listopada uznano za niezgodny z prawem międzynarodowym. Stosunek zachodu do sprawy polskiej zmienił się dopiero kilka miesięcy później, wraz z upadkiem caratu i włączeniem do wojny USA. Już w styczniu 1917 r. prezydent wciąż neutralnych Stanów Zjednoczonych zadeklarował, że „po wojnie winna powstać zjednoczona, niepodległa, autonomiczna Polska”.

    Pierwszą instytucją powołaną w wyniku ogłoszenia aktu 5 listopada była Tymczasowa Rada Stanu powołana przez władze niemieckie i austriackiej. Po raz pierwszy zebrała się w warszawskim Pałacu Krasińskich 15 stycznia 1917 r. Świadectwem ambicji jej członków, wykraczających poza „niemieckie koncesje”, było udekorowanie sali posiedzeń herbem Polski i Litwy. Na polecenie władz okupacyjnych litewska Pogoń została przesłonięta polską flagą. W tym czasie w Berlinie kształtowała się już koncepcja budowy kolejnych państw Mitteleuropy, wśród nich Litwy.

    Piłsudski i jego otoczenie uznali akt za niewielki krok w kierunku stworzenia polskiej armii. Kluczem do jej powołania miało być jednak stworzenie polskiego rządu. „O ile by Królestwo miało reprezentację polityczną, uznaną przez oba państwa okupacyjne, sprawa byłaby zupełnie rozstrzygnięta. [...] z chwilą uformowania czegoś, co jest polską władzą rządową, natychmiast zwrócę się do niej ze swymi powolnymi służbami” – stwierdził Piłsudski. Niezrealizowanie tego postulatu było wstępem do kryzysu przysięgowego w lipcu 1917 r. 2 lipca Piłsudski podał się do dymisji z członkostwa w Tymczasowej Radzie Stanu i tego też dnia, na odprawie z wyższymi dowódcami pułków legionowych oświadczył im: „Nie pójdziecie do armii dowodzonej przez pana Beselera, który chciałby ją wysłać na front zachodni, by pokazać światu, że Polacy są przeciw Francji i Anglii, co jest nieprawdą. W interesie naszym leży, by alianci pobili Niemców. Im prędzej Niemcy przegrają wojnę, tym lepiej”. W nocy z 21 na 22 lipca został aresztowany pod zarzutem „tajnej agitacji przeciwko dowództwu sojuszniczych wojsk niemieckich”. W tym czasie w Lozannie kształtował się nowy ośrodek reprezentujący ideę Polski niepodległej. 15 sierpnia 1917 r. Roman Dmowski ogłosił powstanie Komitetu Narodowego Polskiego.

    CZYTAJ TAKŻE
    Komitet Narodowy Polski. Źródło: CAW

    100 lat temu w Lozannie powołano Komitet Narodowy Polski

    Idea odbudowy polskiej państwowości w oparciu o Berlin i Wiedeń została całkowicie skompromitowana wiosną 1918 r., gdy do polskiej opinii publicznej dotarła informacja o oddaniu Chełmszczyzny Ukrainie w zamian za dostawy zboża dla głodujących Państw Centralnych.(PAP)

    Michał Szukała

    szuk/ skp /
     

  • Solidarność
    AKTUALIZACJA: 06.11.2021, PUBLIKACJA: 04.11.2021 Wiadomości , Artykuły historyczne
    Gen. Wojciech Jaruzelski, 1981 r. Fot. PAP/Z. MatuszewskiGen. Wojciech Jaruzelski, 1981 r. Fot. PAP/Z. Matuszewski

    40 lat temu, 4 listopada 1981 r., w Warszawie doszło do spotkania przewodniczącego „Solidarności” Lecha Wałęsy, I sekretarza KC PZPR gen. Wojciecha Jaruzelskiego i prymasa Józefa Glempa. Rozmowy w willi przy ul. Parkowej były elementem operacji propagandowej władz komunistycznych przygotowującej się do wprowadzenia stanu wojennego.

    Jesienią 1981 r. reżim komunistyczny intensywnie przygotowywał się do ostatecznej rozprawy z „Solidarnością”. 17 października nowym I sekretarzem KC PZPR został gen. Wojciech Jaruzelski. Już w pierwszym przemówieniu do swoich towarzyszy zapowiedział delegalizację jakichkolwiek akcji protestacyjnych „S”. Krytykował także postępującą radykalizację „solidarnościowej ekstremy”. Rzeczywiście nastroje wśród związkowców były coraz bardziej antyreżimowe, ale w coraz większym stopniu rozmijały się z nastrojami społeczeństwa. Propaganda i prowokacje władz sprawiały, że narastało zwątpienie i pragnienie zaznania choćby elementarnej stabilizacji. „Solidarność” wciąż stanowiła potężną, niemal 10-milionową siłę społeczną, ale w jej wnętrzu narastały ostre podziały, które uzewnętrzniły się podczas I Zjazdu NSZZ „S” w Gdańsku. Przejawem rosnącego kryzysu „Solidarności” był nieudany jednogodzinny strajk ostrzegawczy, zorganizowany 28 października 1981 r. Władze oceniły go jako porażkę związku, ponieważ do protestu przystąpiło ok. 40 proc. członków NSZZ.

    Pod koniec października wewnątrz obozu władzy było już jasne, że wybór momentu wprowadzenia stanu wojennego jest już tylko formalnością. Społeczeństwo otrzymywało sygnały, że jedyną siłą zdolną do „przywrócenia ładu” jest wojsko. Tuż po wyborze na I sekretarza KC PZPR Jaruzelski, w pierwszej rozmowie z Leonidem Breżniewem, zapowiedział, że „włączy wojsko do wszystkich dziedzin życia”. Dla Kremla i stolic państw komunistycznego był to uspokajający sygnał, że Jaruzelski i jego towarzysze są zdeterminowani do „samodzielnego rozwiązania problemu”. Moskwa przyjmowała te zapewnienia z satysfakcją, bo już wcześniej sugerowała, że odrzuca możliwość interwencji zbrojnej i może zapewnić reżimowi w Warszawie tylko pomoc techniczną i gospodarczą.

    Kilka dni po rozmowie Jaruzelski-Breżniew działania rozpoczęły wojskowe Terenowe Grupy Operacyjne oraz Wojskowe Grupy Operacyjno-Kontrolne. Ich formalnym celem było wspieranie władz lokalnych i zarządów zakładów pracy w rozwiązywaniu problemów „istotnych dla obywateli”. „Niezbędne stają się więc nadzwyczajne środki działania w interesie obrony państwa i obywateli. Zaostrza tę konieczność nadchodząca zima, która mimo intensywnych przygotowań może mieć niezwykle groźny wpływ na stan gospodarki i możliwości przetrwania” – stwierdził 25 października rzecznik rządu Jerzy Urban. Po wprowadzeniu stanu wojennego TGO i WGOK staną się narzędziem militaryzacji gospodarki. Ich dowódcy zostaną komisarzami-pełnomocnikami Komitetu Obrony Kraju.

    Ważnym elementem przygotowań do stanu wojennego było także podjęcie działań propagandowych przedstawiających „dobrą wolę” i dążenie do kompromisu ze strony władz. 21 października I sekretarz KC PZPR spotkał się z prymasem Józefem Glempem. Nowy zwierzchnik polskiego Kościoła zgodził się na uczestnictwo w ewentualnym spotkaniu trójstronnym z udziałem przedstawicieli rządu i „Solidarności”. Był to rodzaj pułapki politycznej zastawionej na Kościół oraz „S”. Ich przywódcy nie mogli odrzucić „propozycji” Jaruzelskiego. Z punktu widzenia władz spotkanie z udziałem prymasa wciągało Kościół do działań podejmowanych w tak trudnej sytuacji. Jaruzelski mógł liczyć także na część działaczy i doradców „Solidarności”, którzy wciąż chcieli podejmować rozmowy z reżimem. Według wspomnień Zbigniewa Bujaka za rozmowami z Jaruzelskim opowiadał się m.in. Bronisław Geremek, który był zaniepokojony radykalizacją nastrojów działaczy związkowych.

    Jaruzelski kontynuował swoją ofensywę na forum Sejmu. 30 października zapowiedział powołanie Rady Porozumienia Narodowego. „Zapraszam do udziału w tej Radzie Zjednoczone Stronnictwo Ludowe i Stronnictwo Demokratyczne, związki zawodowe, organizacje społeczne, naukowe i twórcze. Zwrócę się do obywateli cieszących się w społeczeństwie wysokim autorytetem o udział w pracach Rady. Liczę na poparcie tej inicjatywy ze strony kierownictwa Kościoła. Kraj nasz możemy ratować i wyprowadzać z kryzysu przez wspólne działanie” – powiedział Jaruzelski. W radzie miało zasiąść siedmiu przedstawicieli, po jednym reprezentującym każde środowisko, „Solidarność” i episkopat. Rada miała być gremium pozakonstytucyjnym, ale w ramach jej kompetencji znalazło się wnoszenie do Sejmu projektów ustaw. Ostatecznie więc wszystkie korzyści z jej funkcjonowania miałyby władze.

    4 listopada 1981 r. w rządowej wilii przy ul. Parkowej w Warszawie spotkali się przewodniczący NSZZ „Solidarność” Lech Wałęsa, prymas Józef Glemp oraz I sekretarz KC PZPR i premier Wojciech Jaruzelski. Rezultaty godzinnej rozmowy były żadne. Jaruzelski ponownie przedstawił swój pomysł powołania rady. Odpowiedź Kościoła była umiarkowanie pozytywna, przewodniczący „Solidarności” uznał zaś, że projekt rady jest zbyt ogólnikowy, wstrzymał się z odpowiedzią i skrytykował władze za niewypełnianie dotychczasowych zobowiązań. „Dużo było mowy, pretensji do siebie, o to, co złego się dzieje w kraju. Powiedziałem, że władza nie robi tego, co ustalone, że związek ma dobre rady, że coś z tym trzeba zrobić, strajki trzeba przerwać, że kompromis potrzebny. Na to była zgoda, tylko jak to zrobić. Premier mówił o jakiejś komisji czy grupie, zgłosił nawet swojego reprezentanta. Prymas też zgłosił księdza biskupa Bronisława Dąbrowskiego, widziałem, że zgadza się, ale ja się wstrzymałem, bo nie chciałem ryzykować, wiązać się. Wtedy premier powiedział, że bez tego nic nie będzie, zrobił się milczący” – relacjonował Wałęsa podczas rozmów władz „Solidarności”.

    W kolejnych tygodniach Wałęsie i umiarkowanym działaczom „Solidarności” udało się jednak zmniejszyć napięcie społeczne. Zgodnie z zapowiedzią ze spotkania 4 listopada doprowadzono do wygaszenia niemal wszystkich ognisk strajkowych. Wyjątkiem były protesty w uczelniach, m.in. w Wyższej Szkole Inżynierskiej w Radomiu i Wyższej Oficerskiej Szkole Pożarniczej w Warszawie. Strajk studentów tej drugiej został brutalnie stłumiony przez siły specjalne milicji 2 grudnia 1981 r.

    Kluczem do zrozumienia celów przyświecających Jaruzelskiemu są jego wypowiedzi z obrad Biura Politycznego KC PZPR z 10 listopada. Stwierdził wówczas, że spotkanie pokazało, iż inicjatywa polityczna leży po stronie władz. Część członków władz partii miała nawet nadzieję, że efektem spotkania z 4 listopada będzie wywołanie podziałów między „Solidarnością” a Kościołem. W tych dniach uwagę Jaruzelskiego przyciągała jednak zupełnie inna sprawa, która położyła się cieniem na jego wizerunku i była kompromitacją kontrwywiadu wojskowego PRL. 7 listopada z Warszawy zniknął zaufany oficer Sztabu Generalnego WP płk Ryszard Kukliński.

    Po 1989 r. gen. Wojciech Jaruzelski oraz jego sympatycy przywiązywali do spotkania z 4 listopada ogromną wagę. Ich zdaniem była to ostatnia szansa na zażegnanie groźby wprowadzenia stanu wojennego, która została przekreślona z powodu „warcholstwa” „Solidarności”. Większość historyków jednoznacznie odrzuca argumenty byłego dyktatora. Paweł Kowal i Mariusz Cieślik w biografii „Jaruzelski. Życie paradoksalne” zauważają, że „tworzenie tego typu fasadowych instytucji będzie wkrótce specjalnością Jaruzelskiego”. Celem było wzmocnienie jego pozycji politycznej przy zachowaniu pozorów demokratyzacji, która była jednym z głównych haseł propagandy jego reżimu.(PAP)

    Autor: Michał Szukała

Vizualizări: 19

Adaugă un comentariu

Pentru a putea adăuga comentarii trebuie să fii membru al altmarius !

Alătură-te reţelei altmarius

STATISTICI

Free counters!
Din 15 iunie 2009

209 state 

(ultimul: Eswatini)

Numar de steaguri: 273

Record vizitatori:    8,782 (3.04.2011)

Record clickuri:

 16,676 (3.04.2011)

Steaguri lipsa: 33

1 stat are peste 700,000 clickuri (Romania)

1 stat are peste 100.000 clickuri (USA)

1 stat are peste 50,000 clickuri (Moldova)

2 state au peste 20,000  clickuri (Italia,  Germania)

4 state are peste 10.000 clickuri (Franta, UngariaSpania,, Marea Britanie,)

6 state au peste 5.000 clickuri (Olanda, Belgia,  Canada,  )

10 state au peste 1,000 clickuri (Polonia, Rusia,  Australia, IrlandaIsraelGreciaElvetia ,  Brazilia, Suedia, Austria)

50 state au peste 100 clickuri

20 state au un click

Website seo score
Powered by WebStatsDomain

DE URMĂRIT

1.EDITURA HOFFMAN

https://www.editurahoffman.ro/

2. EDITURA ISTROS

https://www.muzeulbrailei.ro/editura-istros/

3.EDITURA UNIVERSITATII CUZA - IASI

https://www.editura.uaic.ro/produse/editura/ultimele-aparitii/1

4.ANTICARIAT UNU

https://www.anticariat-unu.ro/wishlist

5. PRINTRE CARTI

http://www.printrecarti.ro/

6. ANTICARIAT ALBERT

http://anticariatalbert.com/

7. ANTICARIAT ODIN 

http://anticariat-odin.ro/

8. TARGUL CARTII

http://www.targulcartii.ro/

9. ANTICARIAT PLUS

http://www.anticariatplus.ro/

10. LIBRĂRIILE:NET

https://www.librariileonline.ro/carti/literatura--i1678?filtru=2-452

11. LIBRĂRIE: NET

https://www.librarie.net/cautare-rezultate.php?&page=2&t=opere+fundamentale&sort=top

12.CONTRAMUNDUM

https://contramundum.ro/cart/

13. ANTICARIATUL NOU

http://www.anticariatulnou.ro

14. ANTICARIAT NOU

https://anticariatnou.wordpress.com/

15.OKAZII

https://www.okazii.ro/cart?step=0&tr_buyerid=6092150

16. ANTIKVARIUM.RO

http://antikvarium.ro

17.ANTIKVARIUS.RO

https://www.antikvarius.ro/

18. ANTICARIAT URSU

https://anticariat-ursu.ro/index.php?route=common/home

19.EDITURA TEORA - UNIVERSITAS

http://www.teora.ro/cgi-bin/teora/romania/mbshop.cgi?database=09&action=view_product&productID=%20889&category=01

20. EDITURA SPANDUGINO

https://edituraspandugino.ro/

21. FILATELIE

 http://www.romaniastamps.com/

22 MAX

http://romanianstampnews.blogspot.com

23.LIBREX

https://www.librex.ro/search/editura+polirom/?q=editura+polirom

24. LIBMAG

https://www.libmag.ro/carti-la-preturi-sub-10-lei/filtre/edituri/polirom/

25. LIBRIS

https://www.libris.ro/account/myWishlist

26. MAGIA MUNTELUI

http://magiamuntelui.blogspot.com

27. RAZVAN CODRESCU
http://razvan-codrescu.blogspot.ro/

28.RADIO ARHIVE

https://www.facebook.com/RadioArhive/

29.IDEEA EUROPEANĂ

https://www.ideeaeuropeana.ro/colectie/opere-fundamentale/

30. SA NU UITAM

http://sanuuitam.blogspot.ro/

31. CERTITUDINEA

www.certitudinea.com

32. F.N.S.A

https://www.fnsa.ro/products/4546-dimitrie_cantemir_despre_numele_moldaviei.html

Anunturi

Licenţa Creative Commons Această retea este pusă la dispoziţie sub Licenţa Atribuire-Necomercial-FărăModificări 3.0 România Creativ

Note

Hoffman - Jurnalul cărților esențiale

1. Radu Sorescu -  Petre Tutea. Viata si opera

2. Zaharia Stancu  - Jocul cu moartea

3. Mihail Sebastian - Orasul cu salcimi

4. Ioan Slavici - Inchisorile mele

5. Gib Mihaescu -  Donna Alba

6. Liviu Rebreanu - Ion

7. Cella Serghi - Pinza de paianjen

8. Zaharia Stancu -  Descult

9. Henriette Yvonne Stahl - Intre zi si noapte

10.Mihail Sebastian - De doua mii de ani

11. George Calinescu Cartea nuntii

12. Cella Serghi Pe firul de paianjen…

Continuare

Creat de altmariusclassic Dec 23, 2020 at 11:45am. Actualizat ultima dată de altmariusclassic Ian 24, 2021.

© 2024   Created by altmarius.   Oferit de

Embleme  |  Raportare eroare  |  Termeni de utilizare a serviciilor